Samotność w sieci – J.L. Wiśniewski

Droga przez mękę. Tak jednym zdaniem mogę określić książkę pana Wiśniewskiego. I nie chodzi tutaj o głównych bohaterów. Chodzi o mnie. Myślałam, że mój mózg po prostu się wkurzy i wyjdzie na spacer. Samotność  w sieci jak dla mnie jest jedną wielką pomyłką. Nie rozumiem jak mogła stać się tak popularna i, o zgrozo, uwielbiana. Gdy tyko myślałam o tym, żeby przeczytać następne strony, nagle wokół znajdowało się tak wiele rzeczy do zrobienia. W końcu ze smutkiem zaczęłam patrzeć na stosik książek czekających na swoją kolej. Nie męczyłam się tak od czasów podstawówki i “Krzyżaków” Sienkiewicza. Chociaż patrząc z perspektywy czasu mam wrażenie, że oceniłam tę książkę niewłaściwie. Mea culpa.
Rozumiem, że kobiety (bo to do nich kierowana jest Samotność w sieci), uwielbiają ckliwe historie rodem z Harlequinów. Rozumiem, że nieszczęścia i niepowodzenia innych, kuszą. Rozumiem, że wzruszają wielkie miłości. Ale na litość boską żeby aż tak dać się… ogłupić? (przepraszam, ale nie znalazłam innego słowa).
Samotność w sieci jest dla mnie kiczem. Papką robioną pod publikę by zarobić jak najwięcej. Dowód? Przebieg akcji. Autor niemiłosiernie przedłuża czas rozwiązania, mąci historyjkami wplątanymi początkowo nawet z sensem, ale później nie mającymi nic wspólnego z tym, do czego miały nawiązać. Dodatkowo każda z nich to obraz nieszczęść. Na prawdę – gdybym była Jakubem już dawno wskoczyłabym pod ten niemiecki pociąg. Historia głównych bohaterów mogła być opisana na połowie tego, co proponuje Wiśniewski. Książka wreszcie zaczęła mieć sens pod koniec. Akcja wreszcie przyspieszyła, coś się działo, było napięcie i zaskoczenie. Co prawda do ideału daleko, ale gdy przebrnęło się przez tyle stron, ten fragment można było uznać za arcydzieło.
Coś kiedyś słyszałam, że Samotność… jest doskonałym studium kobiety. Że niby co? Gdzie to studium jest? Nikt nie odkrył Ameryki. Od wieków wiadomo, że kobieta marzy o idealnej, wielkiej miłości, że pragnie rozmawiać ze swoim mężczyzną o tym co czuje. Tylko tyle doszukałam się u Wiśniewskiego. Nie wiem czy to o to chodziło?
Nie rozumiem fenomenu tej książki. Nie ma w niej nic co może zainteresować. Oparta jest na tym co przyciąga – nieszczęścia, zawód, zdrada, miłość, cierpienie. Jak widać wystarczyło by przyciągnąć masę czytelników. I widzów. Gratuluję sukcesu kasowego.

2 thoughts on “Samotność w sieci – J.L. Wiśniewski

  1. Czytałam "Samotność" trzy razy. Z każdym kolejnym coraz mniej mi się podobała. Trzeci raz przeczytałam tak "dla próby", jakie będą moje wrażenia po lekturze.Muszę przyznać, że książka ma/miała coś w sobie. Była inna, nowa, intrygująca. No właśnie – była. Teraz, kilka lat i kilkanaście (kilkadziesiąt?) książek później już nie wystarcza.W tym momencie po raz trzeci próbuje skończyć ją moja mama – poprzednie próby były zakończone porażką. Nie wykluczam, że może zmierzę się z nią kolejny raz, by podzielić się wrażeniami i spostrzeżeniami…Pozdrawiam 🙂

  2. Dla mnie ta książka to grafomania czystej wody – czytałam ją dawno i też mnie okrutnie zmęczyła, a właściwie zirytowała. Smutne, że takie rzeczy robią w naszym kraju wielką karierę.Pozdrawiam:)

Leave a comment