Wesołych Świąt !

Z okazji świąt Bożego Narodzenia życzę Wam wszystkim wszystkiego najlepszego.
Dużo zdrowia,
Spełnienia wszystkich marzeń,
Samych radosnych chwil i jak najmniej smutków,
Dużo ciepła i uśmiechu,
I miłości – takiej, która doda Wam skrzydeł.

Wszystkiego dobrego :*

Rozważna i romantyczna

Jane Austen to autorka znana chyba każdemu. Któż nie zna tytułu ‘Duma i uprzedzenie’, czy to z książki czy z filmu? Przyznam, że nigdy nie zaznajomiłam się z jej twórczością, a wymieniony tytuł znałam jedynie z ekranizacji.

Jednak tworząc ten blog i biorąc udział w wyzwaniu (zawierającego klasykę literatury) postanowiłam zapoznać się z dziełami pani Austen. Widać to z resztą na mojej liście ‘must read‘ 😉

Jako, że z czasem u mnie kiepsko postanowiłam zabrać ze sobą z biblioteki cieńszą pozycję angielskiej pisarki. Przyznam, że wybór i tak miałam niewielki.

Cóż można napisać o “Rozważnej i romantycznej”? Na pewno muszę przyznać, że książka strasznie mnie rozczarowała. Tyle pozytywnych opinii, a mnie ta pozycja nie urzekła. Czegoś mi w niej brakowało. Wiem, że ostatnio często piszę, że książka była niedopracowana i inne tego typu zdania. Ale co ja na to poradzę?

Nie znoszę dzieł pisanych po łebkach. Lubię szczegóły i poświęcenie autora dla swojej książki. Nie wiem jak pozostałe dzieła Austen, ale ‘Rozważna i romantyczna’ tego poświęcenia nie zawierała.

Wiem, że szczegóły pochłaniają kolejne strony, ale wolę żeby książka była taką ‘małą’ encyklopedią niż krótkim byle czym. Sama kierowałam się grubością książki – fakt. Ale można pisać dokładnie i zwięźle. Można też niewielkim nakładem stron zbudować ciekawą historię.

‘Rozważna i romantyczna’ dla mnie była historią mdłą i przerysowaną. Rozumiem, że miała zwracać uwagę na problemy ówczesnego świata, ale na litość boską – nie da się tego napisać w sposób bardziej przystępny, niepowtarzający się i ciekawszy?

Austen w swojej książce zwraca uwagę (jak chyba większość współczesnych jej pisarzy) na różnice majątkowe. W szczególności pisze o trudnej sytuacji kobiet, których mężowie umierają nie pozostawiając im praktycznie żadnych środków do życia. Tak bowiem było w przypadku pań Dashwood.

Szczerze mówiąc, temat ten jest okropnie nużący dla współczesnego czytelnika. Na moim blogu przewija się kilka książek o podobnej tematyce. Zupełnie nie rozumiem dlaczego klasyka = problemy społeczne.
W tamtych czasach może i były to dzieła przełomowe, potrzebne i godne uwagi, ale dzisiaj? Kiedy tak na prawdę nie wiemy jak żyło się kilkanaście, kilkadziesiąt i kilkaset lat temu?
Chyba porzucę klasykę.

No dobra, a teraz wracam do ‘R i R’.
Główne bohaterki, Elinor i Marianne, to dwie różne osobowości. Właściwie ich charaktery zostały określone już w tytule powieści. Rozważna – Elinor i romantyczna – Marianne, na kartach książki przeżywają dość podobne przypadki.
Obie doznają zawodu miłosnego.

Ukochany Elinor, okazuje się mężczyzną już zaręczonym a młodsza Marianne lokuje swoje uczucia w nieodpowiedzialnym Willoughby‘m. Każda swój zawód przeżywa w inny sposób. W jaki – można domyśleć się przez znajomość ich charakterów.

Obydwie miłosne historie są jak dla mnie przerysowane i nierealne. Niezrozumiałe jest też dla mnie usprawiedliwienie postępowania obu panów. W dzisiejszych czasach, kiedy to serce przewyższa rozum (przynajmniej teoretycznie), pogoń za pieniądzem w imię uczuć jest czymś zupełnie nieodpowiedzialnym i potępianym. Na pewno nie jest też usprawiedliwiane, jak czyni w swojej powieści Austen.

Willoughby porzuca Marianne dla innej, bogatszej, chcąc ratować swoją sytuację materialną. Edward mimo tego, że wiąże się z dosyć ubogą Lucy, postępuje wbrew sercu. Nie zasługiwałby na moje potępienie, gdyby nie jego ‘zabawa’ uczuciami Elinor. Jak można flirtować będąc już zaręczonym?

Szczerze mówiąc, Austen usprawiedliwia nieodpowiednie zachowanie mężczyzn. Nie jestem feministką, ale każdy męski bohater Angielki jest przez nią ‘faworyzowany’. Cokolwiek by zrobił, pisarka wyjaśni jego zachowanie tak, aby bohaterki kobiece szczerze im współczuły.

Ja, będąc czytelniczką mającą wstręt do dwulicowości i innych tego typu zachowań, jestem pełna pogardy dla męskich bohaterów powieści.

Sympatię wzbudza we mnie jedynie postać Elinor, choć pod koniec powieści te uczucia do niej przygasają.

Może kiedyś była to powieść wartościowa, wskazująca na uzależnienie kobiet od mężczyzn, ale dzisiaj jej wartość maleje.

Nie polecam jej, ale i nie odradzam. Mi nie przypadała do gustu. A jak będzie z kolejnymi książkami Jane Austen? O tym się jeszcze przekonam, ale obawiam się, że rozczarowanie ‘Rozważną i romantyczną’ ostudzi mój zapał do przeczytania kolejnej pozycji autorki na pewien czas. Długi czas…

Niepozornie

O twórczości Olgi Tokarczuk wiele słyszałam, ale niestety dotychczas się z nią nie zapoznałam. Szczerze mówiąc jestem dosyć sceptycznie nastawiona do naszej rodzimej literatury.

Jako, że z czasem u mnie kiepsko, moja ostatnia wizyta w bibliotece polegała na szybkim znalezieniu wyzwaniowej “Żydówki…” i powieści Martina “Nie ponaglaj rzeki”. Z tą pierwszą pozycją poszło szybko, drugiej niestety nie znalazłam.
Plany uległy zmianie – akcja “coś krótkiego”.

Takim oto sposobem w moje ręce wpadła cieniuteńka “Szata” pani Tokarczuk.

“Szafa” to zbiór (a właściwie zbiorek) trzech opowiadań. Krótkich, lecz z przesłaniem.

Tytułowa szafa, to przedmiot pierwszego opowiadania. Stary mebel w “nowym starym mieszkaniu” pewnego małżeństwa jest z pozoru zwykłą, martwą rzeczą. Ale tylko z pozoru. Powoli szafa staje się niemym świadkiem życia swoich właścicieli.
Jest czymś wiecznym, nieprzemijającym. Ma swoją historię i tajemnicę, której nigdy nie wyjawi. Była świadkiem wielu wydarzeń. Ma doświadczenie.

Wkrótce staje się schronieniem. Ucieczką od rzeczywistości. Jej ciemność odgradza od kolorowego, współczesnego życia.

Drugie opowiadanie jest relacją pokojówki ekskluzywnego hotelu “Capital”. Z początku może to brzmieć niezbyt zachęcająco, ale im bardziej czytelnik zagłębia się w treść, tym większy widzi sens (i naukę) płynącą z relacji narratorki.
Młoda kobieta zna swój teren pracy jak własną kieszeń. Zna się też na ludziach.

Znajomość ta wzięła się z lat pracy i doświadczenia. Narratorka bezbłędnie odgaduje naturę mieszkańców pokoju na podstawie… rzeczy. Wgniecenia w łóżku świadczą o spędzonej nocy. Bałagan o charakterze, a puste butelki po alkoholu o problemach życiowych.

Każdy z lokatorów inaczej traktuje przybory i swoje tymczasowe lokum. Nie zdają sobie sprawy, że ich postępowanie – z pozoru nic nie znaczące – wiele mówi o nich samych.
Swoje tajemnice na pewno chcieli by zachować przed złośliwymi ludźmi. Mimowolnie, sami się zdradzają.

Ich drobne błędy nie unikną wzroku dociekliwej pokojówki.

Trzecie i ostatnie opowiadanie to fragment życia fanatyka komputerowego. Urządzenie, staje się dla niego całym życiem. Odpoczywa, pracuje i uczy się dzięki komputerowi. “Rzecz” dokładnie ukazuje mu również życie – poza, którym On
istnieje .

Przez komputerowe symulacje buduje miasta, przedstawia ewolucje i stwarza człowieka. komputer pozwala mu stać się Bogiem – Panem wszystkiego. Początkowo kierował swoim światem, a gdy przestał ingerować w jego życie, ten sztuczny wytwór stawał się nad wyraz prawdziwy.

“Przestał w jakikolwiek sposób interweniować w życie stworzonej przez siebie nijakiej istoty i widział, jak w idący swoimi drogami program wdzierają się fale rozpadu. Ludzie walczyli ze sobą o swoje urojone bogactwa, o mętne idee, o żony, budowle i cmentarze. W czasie kiedy palił papierosa, w wewnętrznym komputerowym świecie wybuchło i wypaliło się kilka wojen. Przez spustoszone połacie Ziemi przetaczały się całe plemiona, wędrowały pozbawione krajów ludy. D. usnął na krześle przed ekranem, a kiedy się obudził, w programie SemiLife nie było już żywych stworzeń.”

Opowiadania zawarte w “Szafie” to zbiór krótkich tekstów odnoszących się do naszego współczesnego świata.
Szafa – to miejsce, do którego każdy z nas dąży. To spokój i bezpieczeństwo.
Hotel – to obraz naszego życia. Wykaz świadectw naszego charakteru, pomyłek i niedopatrzeń.
Komputer – obraz ewolucji i samozagłady. Bezsensownego dążenia do doskonałości, polegającej na niszczeniu wszystkiego co piękne.

Ogólnie mówiąc: początek przygody z Tokarczuk zapowiada się obiecująco.

O klasach raz jeszcze

“Kochanek Lady Chatterley” to książka, na którą potrzebowałam tygodnia. Gdyby nie wyzwanie to rzuciłabym ją po kilku stronach.

Czy jest tak źle?

Jak dla mnie – tak. Od książki wieje nudą, niedopracowaniem i jakąś taką wymuszoną historią.
Pomijam już okropne wydanie Almapress, gdzie brak pytajników, myślników i przejrzystego układu.

Czytało mi się ją strasznie. Męczyły mnie te ”filozoficzne” wywody na temat nieśmiertelności, walki klas, uczuciach. A wykład o penisie dobił mnie zupełnie.
Nie dziwię się, że powstawało kilka wersji “Lady Chatterley“. Autor chyba dostrzegał braki w tej książce i wciąż dążył do doskonałości, której niestety nie udało mu się uzyskać.

Żaden z bohaterów nie wzbudził mojej sympatii. A powinno się tak stać.
Sama Konstancja, biedna i samotna, poświęcająca się dla kalekiego męża powinna wzbudzić współczucie u każdej kobiety. Współczucie i zrozumienie. Tak się jednak nie dzieje.

Lady Chatterley to kobieta zła i pozbawiona uczuć. Jej wypowiedzi to świadectwo egoizmu i walki o swoje dobro. Nie ma w niej nic co można polubić. Może oprócz odwagi i buntowi. Fakt, łamie stereotypy i uprzedzenia wiążąc się z gajowym, człowiekiem z ludu. Ale tą jej odwagę i bunt przytłacza jej osobowość i przywiązanie do majątku.

A sam Sir Chatterley? Chyba też powinien wzbudzić w czytelniku współczucie. Kaleka, przywiązany do wózka i nie mogący “zaspokoić” swojej żony. Lawrence kreuje go oczywiście na postać okrutną i negatywną. Dąży do władzy i pieniędzy nie licząc się z innymi. Konstancje traktuje jak swoją własność.

Gajowy? Prosty człowiek, poszkodowany przez los, zdradzony przez żonę. Ale mimo swojej prostoty także nie wzbudza sympatii. Dzieje się tak choćby przez stosunek do własnego dziecka. Nie przejawia on żadnego zainteresowania córką. Dla niego nie istnieje.
Jest też człowiekiem ponurym, bojącym się świata.

Rozumiem, że miała być to powieść o miłości łamiącej wszelkie konwenanse. Powieść o tym, że kobiety mają prawo do szczęścia. Ale co może o tym wiedzieć mężczyzna, należący mimo wszystko do “gatunku” panującego? Sam zapewne widział kobietę jako panią domu, oddaną mężowi. Po co więc zwodzić czytelniczki?

W książce rażące są też filozoficzne wywody bohaterów, w których i tak niewiadomo o co chodzi. Autor wspomina walkę klas, prawo niższej warstwy do szczęścia. Pisze także o arystokratach, pozbawionych uczuć i nie poddających się emocjom.

Podsumowując.
Książka to jedno wielkie nieporozumienie. Brak przekazu, ciekawej historii, uczuć i chyba przede wszystkim bohatera, którego czytelnik polubi i utożsami się z nim.

“Kochanek Lady Chatterley” to książka, której nikomu nie polecam. Może część czytelników się zbuntuje przeciw mojej opinii, ale dla mnie Lawrence nie wiedział o czym pisze. Koniec. Kropka.