Medicus

Wreszcie się z nią uporałam. Było ciężko, ale nie z powodu tego, że mi się nie podobała. Wszystkiemu winna jestem ja. Do piątku muszę przeczytać jeszcze trzy książki bo jak zwykle zostawiam wszystko na ostatnią chwilę. Z Medicusem szło mi dość nerwowo bo właśnie na czasie zależało mi najbardziej. No cóż… będę musiała zrobić prolongatę. 
“Medicus” gonił mnie dodatkowo bo jest to książka pożyczona od nieznajomej mi osoby. Ale cieszę się, że trafiła w moje ręce i zajęła mi kilka dni. 
Noah Gordon stworzył historię Rob’a – poznajemy go jako małego chłopca znajdującego się w trudnej sytuacji. Ale właśnie te wydarzenia sprawiają, że odkrywa swoje przeznaczenie. Jest świadkiem śmierci matki – i tylko on, podczas jej ciężkiego porodu, odkrywa, że kobieta nie przeżyje. Wystarczył mu tylko uścisk rąk. Podobna sytuacja ma miejsce jakiś czas później, kiedy to choruje jego ojciec. Rob, wraz z rodzeństwem, pozbawiony zostaje rodziców. Od tej pory ich ścieżki rozchodzą się. Każde z nich trafia do innej rodziny. Nasz bohater zostaje przyjęty pod opiekę balwierza – wędrownego lekarza. Mężczyzna staje się kimś na kształt ojca. Uczy go nie tylko fachu, ale i życia. To pod jego skrzydłami rozwija się w nim medyczne zainteresowanie. I to u niego przekonuje się jak wielki ma dar.
Podczas licznych podróży, Rob słyszy pogłoski o wielkiej szkole medyków, której przewodzi Awicenna. Od tego czasu bohater nie potrafi myśleć o niczym innym. Niestety by zrealizować swoje marzenia musiałby pokonać wiele problemów. I najtrudniejszym nie będzie pokonanie drogi z Anglii do Persji, w trudnym XI wieku. Aby zostać przyjętym do szkoły Ibn Siny trzeba być muzułmaninem bądź Żydem. A to zadanie dosyć trudne i wymagające jak na katolika.
Jednak po śmierci balwierza, Rob postanawia porwać się na szaloną wyprawę. Od tej pory czytelnik jest świadkiem jego drogi i samego pobytu w Persji. A czas ten jest bogaty w interesujące wydarzenia i kontakty.
“Medicus” to wspaniała opowieść o przezwyciężaniu trudów, granic i o spełnianiu własnych, wydawałoby się niedostępnych, marzeń. To dowód na to, że jeżeli pragnie się czegoś bardzo mocno, to nie ma żadnej siły, która może to odebrać. Gordon dał również wspaniałe świadectwo przyjaźni i miłości istniejącej pomimo rasy, wiary i charakteru. 
Z notki wydawniczej wiem, że “Medicus” to pierwszy tom rodzinnej sagi medyków. Zakładam, że potomkowie Rob’a są jej bohaterami. Zakładam również, że kolejne części będą kilka stopni niżej od tej pierwszej. Ale kto wie? Może kiedyś trafią w moje ręce. Na razie jednak pozostaje pod orientalnym urokiem “Medicusa”, którego polecam nie tylko tym, którzy interesują się medycyną.

Leave a comment